Archiwum sierpień 2004


sie 19 2004 góry
Komentarze: 3

   Czytam właśnie "Dotknięcie pustki" Joe Simpsona i czuję to samo: "Wejście na szczyt wywołuje we mnie rodzaj niepokoju. Ten nagły bezruch, cisza po burzy, chwila namysłu nad tym, co robię i drażniące zwątpienie, czy aby jeszcze kontroluję swoje poczynania. Co mnie tu przygnało - żądza przygody, przyjemności, a może zwykłe zadufanie? Czy naprawdę chcę wciąż więcej i więcej? Chyba się rozklejam. Przecież takie momenty mają też w sobie coś radosnego i wiadomo, że nie trwają długo. Niezdrowy nastrój można wytłumaczyć chwilowym lękiem, pesymizmem nieopartym na żadnych zdrowych przesłankach." To ten sam, czający się tuż pod powierzchnią, niepokój podkręcany przyspieszonym oddechem, gwałtownym pulsem i zmęczeniem, którego właściwie już się nie czuje. Ta sama monotonia, która nigdy się nie znudzi: poranne wyjście na szlak - wędrówka - wieczorny powrót i tak przez cały dzień, dwa czy tydzień. Rany, jak ja to lubię. Od kilku dni "wkręcam" sobie góry.

 

uliczny_marzyciel : :
sie 16 2004 droga
Komentarze: 2

Podobno dzieciństwa nie sposób opisać. Mimo to pamiętam niepozorną boczną drogę, która wciąż istnieje i wydaje się, że właściwie nie uległa żadnym zmianom i że czas ją oszczędził jakby była czymś bardzo ważnym, niemal metafizycznym. Jaką ją teraz widzę? Nadal tak samo wyboista jak przed laty, tak samo pełna kurzu latem, gdy ktoś przemknie. Dla mnie jednak nie jest już tą samą drogą.

Pamiętam - na niej właśnie - rozpoczynałem swoją, tę właściwą, edukację. Początki piłki nożnej idealnie wpisywały się w naturalne, dla nas dzieciaków, tereny boisk i bramek tworzonych nagle z kawałka drogi i ogrodzeń sąsiadów. Pierwsze seanse filmowe pełne niesamowitych postaci potęgo­wały lęk przed samotnym powrotem do domu, ale przecież nie można było tego okazywać przed ró­wieśnikami, bo następnego dnia nastąpiłoby - wiedzieliśmy o tym dobrze - to, co zawierały sen­tencje wyroków sądowych oglądanych przez nas filmów: pozbawienie praw publicznych. Drogi tej nie ominęła również polityka - najsilniejsze wspomnienia, obrazy i fragmenty zwią­zane ze stanem wojennym, krążą wokół tej właśnie drogi. Zamykam oczy i widzę ją pełną śniegu, głębokie ślady pojazdów układają się w wyrytą i ubitą ścieżkę, widzę garstkę dzieciaków sto­jących przy ogromnej bramie, opatulonych ciepło i gorąco dyskutujących o sytuacji politycznej kraju. Tak, teraz wydaje się to śmieszne, bo co dziesięciolatek mógł o tym wiedzieć? Ile mógł zrozumieć? Wiedział i rozumiał tyle, na ile potrafił ogarnąć tak złożone problemy swoim nie­dojrzałym jeszcze umysłem.

Na tej drodze znajdowały proste przełożenie mody równie szybko przychodzące, jak odchodzące. Tam realizowały się pierwsze poważne wyprawy, tam wojny małych chłopców osiągały swoje apogeum, tam zdzieraliśmy po raz pierwszy kolana i łokcie na pierwszych, pachnących jeszcze fabryką, rowe­rach.

Była wtedy czymś wyjątkowym, czymś wielkim, choć jej cząstka - tak czuliśmy - była naszą własnością. Przemierzaliśmy ją setki razy, ale zawsze ciekawość zwyciężała rutynę i strach. Czailiśmy się wtedy pod płotami, w miejscach, gdzie brakowało ogrodzeń, ukrywaliśmy się w najwię­kszych krzakach z nadzieją na ujrzenie czegoś interesującego. Wchodząc na nią czułeś niemal, że za kilka chwil nie będziesz sam i że wasza pomysłowość stworzy znowu coś niepowtarzalnego, nierealnego, coś, co was ucieszy tak jak to powinno cieszyć dzieciaki, a martwić sąsiadów. Wchodząc na nią nie wiedziałeś, kiedy wrócisz do domu, nie wiedziałeś, kogo spotkasz i nie wiedziałeś, co się za chwilę wydarzy. Była niczym mroczny gęsty las z mnóstwem nie odkrytych tajemnic.

 

uliczny_marzyciel : :
sie 14 2004 nigdzie
Komentarze: 4

Co w końcu poradzimy na to, że człowiek nie rodzi się we właściwej epoce. Angielski dobrze to określa nowhere man” człowiek bez korzeni, bez przywiązania do kogokolwiek i do czegokolwiek, no, może poza kilkoma drobiazgami. Do pewnego momentu można żyć na przekór innym czy - jak to się mówi - na złość innym, ale po jakimś czasie jest to coraz mniej zabawne, zaczyna po prostu nużyć i męczyć. Komu to potrzebne? Komuś, kto pojawia się nagle w drzwiach i mówi: stary, kurwa, żenię się, tzn. muszę ona jest w ciąży, napij się ze mną” albo komuś, kto ma dylemat: ...ona już tyle czasu nie miała okresu, a jak zajdzie, co robić...”? Śmieszne to wszystko. Podrzędna tragifarsa z trzeciorzędnego prowincjonalnego teatrzyku.

 

uliczny_marzyciel : :
sie 11 2004 Samotri
Komentarze: 5

Wiesz, tak to już jest z ludźmi, którzy nigdy nie byli kochani. Ich oczekiwanie na ukochaną osobę ma wiele wspólnego z tworzeniem. Budujemy bowiem w samotności drugą osobę niczym świątynię. I gdy się pojawia jest w istocie niczym świątynia: gdy otwiera oczy - jest w nich wszystko - cały kosmos, gdy otwiera usta - jakby otwierał się cały świat, gdy płacze - świat powinien pochłonąć potop.

 

uliczny_marzyciel : :
sie 11 2004 "Pies" Fransisco Goya
Komentarze: 2

 Obrazek "http://www.ekphrases.com/goya/images/dog.jpg" nie może zostać wyświetlony, ponieważ zawiera błędy.

...z serii „czarnych obrazów”. On jeszcze żyje, jeszcze podnosi łeb do góry, jeszcze chce parę chwil, pragnie poczuć... A wokół przeraźliwie pusto, przerażająca pustka. Samotność, która zwala z nóg, pustkowie. Dla mnie ten pies... Wydaje się, że człowiek w pewnej chwili gotów jest poświecić wszystko, byle tylko go ratować, skoczyć mu na pomoc, wyciągnąć go z tej przerażającej pustki. Tak, odrzucić wszystko co się ma, byle tylko ocalić, podać rękę... Czasami takie niemal tępe wpatrywanie się w ten obraz musi wystarczać, bo inaczej rodzą się ciemniejsze myśli, które do niczego dobrego nie prowadzą.

 

uliczny_marzyciel : :