Archiwum grudzień 2005


gru 20 2005 Bez tytułu
Komentarze: 6

Jestem ciałem obcym, zupełnie obcym ciałem dla siebie. Wróg samego siebie. Skoro ponoć przyjaciel mego przyjaciela powinien być moim przyjacielem, to i wróg mojego wroga musi być moim wrogiem. Grat, staroć i rzęch w jednym. Patrzę, widzę, obserwuję, czasami nie dostrzegam, nie chwytam aluzji bądź rzeczy oczywistych. Nie domyślam się i nie odczuwam. Zapomniany i niepotrzebny jak wyjebany na śmietnik zeszłoroczny kalendarz z połową stron obsraną i obszczaną przez każde możliwe stworzenie, a drugą połową wyszarpaną przez zapchlone psy.

 

 

uliczny_marzyciel : :
gru 20 2005 Bez tytułu
Komentarze: 1

Najsmutniejsze dziecko na świecie.

 

uliczny_marzyciel : :
gru 17 2005 Bez tytułu
Komentarze: 0

W "Dzienniku z czasów wojny" Saint-Exupery'ego zaskakuje zestawienie dwóch rodzajów społeczności, dwóch sposobów życia, czy wreszcie dwóch światów: miejskiego i wiejskiego.

Dla Saint-Exupery'ego miasta to "ogromne getta, podobne do stacji przeładunkowych, gdzie stłoczono galery czarnych wagonów". Natomiast "wieś to wtargnięcie trwania. Związków pokoleń. Upływu czasu, przemian, które czasem rządza. Sieje się zboże, zboże rośnie".

Wizjoner? W jakimś sensie tak, bo prawie pół wieku później Herling-Grudziński określa monstrualne zespoły mieszkaniowe o monotonnej zabudowie jako „osiedla niemal stepowe” i „spółdzielnie zbiorowego spania”, Jałowiecki pisze o „koszmarze koncentracyjnych blokowisk”, zaś Łysiak o „siedlisku koszarowo-sypialnym” oraz „budownictwie kontenerowym”.

To megalopolis, gdzie rozpad naturalnych więzi, utrata poczucia wspólnoty, przynależności do niej i tożsamości tworzą miejski porządek dzienny. Każde wielkie miasto to dla mnie uosobienie miejskiego zła.

 

uliczny_marzyciel : :
gru 09 2005 Bez tytułu
Komentarze: 1

One nadal uwielbiają te słupki. Im bliżej końca roku, tym bardziej je kochają. Ba, co ja mówię! Pławią się w nich i nurzają niczym zapaśniczki w kisielu. Napawają się nimi jak pralka starymi skarpetkami, sycą ich widokiem, siłą i demonizmem. Dla nich liczba ukryta w słupku jest niczym widok penisa dla starej panny: jednocześnie sacrum i profanum, chciałabym i boję się, jestem więc ladacznicą i świętą.
A ja nie uwierzę, no kurwa, zwyczajnie nie uwierzę, że facet, jakikolwiek facet dobrowolnie będzie liczył te same słupki po raz czwarty, piąty czy siódmy. Żaden, którego znam, nie zrobi tego z własnej i nieprzymuszonej woli. No po prostu ni chuja bez przymusu.

uliczny_marzyciel : :
gru 03 2005 Bez tytułu
Komentarze: 0

Z dedykacją dla ziomala Ala K. znanego bardziej jako Aleksander K., który ma za nic kalendarz i już w grudniu aranżuje „sobótki” dla swoich ziomali. Olek, tak trzymaj!:

 „Jeżeli ktoś sądzi, że nasze uśmiechy oznaczają porzucenie przez nas nauk Marksa, Engelsa i Lenina, to się łudzi. Kto na to czeka, musi wprzód doczekać tego, że krewetki nauczą się gwizdać” /Nikita Chruszczow w przemówieniu z 1955 r./

 

 

uliczny_marzyciel : :