Archiwum lipiec 2004, strona 1


lip 24 2004 Bez tytułu
Komentarze: 2

Konwencja dramaturgiczna najlepiej oddaje moment tuż po skończonej zabawie: opada kurtyna, aktorzy opuszczający scenę odkładają rekwizyty, zdejmują maski i kostiumy. Ciężko oddychając wchodzą w codzienność. Kto z nich zastanawia się nad tym co się stało i czy miało to jakiś sens? Kto z nich zada sobie pytanie” „i co dalej?”. Ktoś zniechęcony będzie usiłował oddalić od siebie natrętne pytanie ostatnim kieliszkiem alkoholu, ciężkim dowcipem lub już tylko bełkotem. Ale ono zawsze będzie aktualne. Dopóty będzie dobijać się do świadomości, dopóki nie padnie sensowna odpowiedź.

 

uliczny_marzyciel : :
lip 20 2004 Bez tytułu
Komentarze: 4

Myśl dziwna, że „niebezpiecznie” przyzwyczajam się do kogoś, do jej obecności, do częstych spotkań, wieczornych spacerów czy wspólnych seansów. Nie, nie wcale mnie nie obleciał tchórz czy coś podobnego przed czymś głębszym i poważniejszym. Wiem, że wystarczy jeden krok, aby się przekonać, wystarczy powiedzieć, wystarczy kilka słów, żeby się dowiedzieć… Mam więc przed sobą starcie, w którym uczestniczy mój największy wróg – lęk przed odepchnięciem i odrzuceniem oraz głód odrobiny bliskości i ciepła drugiej osoby. Zmagania trwają. Ciekawe, kto zatriumfuje.

 

uliczny_marzyciel : :
lip 15 2004 Bez tytułu
Komentarze: 6

Zero emocji. Tak, zupełnie bez emocji. Powinienem się wzruszyć, uronić łzę albo w inny sposób okazać współczucie, a tu nic, zupełnie nic. Dziwne, bo kilka lat wstecz po stracie ulubieńca zachowałbym się inaczej. A teraz przechodząc obok kota, którego kilka dni temu zapewne zabił samochód, nie czuję żadnych emocji. Chciałbym nawet wykrzesać w sobie odrobinę podrabianej rozpaczy, ale na tym etapie nie mogę, nie potrafię. Towarzyszy mi jedynie obojętność i chłód. A przecież by to mój ulubiony kot. Sekundował mi jako malutkie kociątko tuż przed wylądowaniem na dłuższy czas w szpitalu, asystował mi tuż po powrocie, przychodził wczesnym rankiem aby położyć się spać na moim łóżku, leżał tuż obok biurka, gdy pracowałem, czasami „wbijał” się na kolana, budził mnie w nocy, gdy chciał wyjść. Lubiłem, naprawdę lubiłem ten mruczący bezustannie czarno-biały pysk.

 

uliczny_marzyciel : :
lip 12 2004 Bez tytułu
Komentarze: 3

Dziwna ta świadomość. Miast dawać siłę, przeciwnie - paraliżuje i staje się kłodą u szyi. Najzabawniejsze jest to, że wybiera sobie najciekawsze momenty w życiu, gdy jesteś tuż, tuż i gdy jesteś pewien, że teraz to już na pewno dasz sobie radę i coś w końcu w sobie przełamiesz. I właśnie wtedy musi się włączyć ta cholerna lampka ostrzegawcza, ten pieprzony "moral", że nie, że daj spokój, że nie wyjdzie, że się pogrążysz, że może później i podobne banialuki. I co dalej? Dalej, czyli po fakcie, możesz już tylko powtarzasz patrząc w lustro: "frajer".

 

uliczny_marzyciel : :
lip 11 2004 Bez tytułu
Komentarze: 4

 W sumie to nie wiem, bo miałem napisać, że coś tam było i coś jeszcze się działo i o tym, że się przyzwyczajam, no i o obecności też miało być (a właściwie o jej braku), ale tak jakoś zwyczajnie nie chce mi się. Niby słowa krążą wokół głowy, ale tak bez przekonania i sennie, nie chcą przełożyć się na zdania, wersy czy akapity.

 

uliczny_marzyciel : :