lis 23 2005

Bez tytułu


Komentarze: 6

Lata temu słyszałem pewną opowieść jakiejś pani profesor socjologii o łódzkim życiu studenckim w epoce topornego socrealizmu. W 1949 roku działy się tam rzeczy niesamowite, gdy wokół szalał coraz bardziej sadystyczny stalinizm, ideologię szerzono tak jak nigdy dotąd, a propaganda prześcigała tę rodem z goebbelsowskich marzeń i snów. Na skutek szalejącej urawniłowki powstawały różne nieformalne organizacje studenckie jak np. Związek Nihilistów czy Klub Samobójców. Co ciekawe, w tym ostatnim istotą zainteresowań było oczywiście samobójstwo. Ludzie spotykali się więc potajemnie i dyskutowali, wysłuchiwali czy sami pisali referaty: socjologia samobójstwa, psychologia samobójstwa, lub samobójstwo w literaturze, sztuce, muzyce etc. Najradykalniejszą formą protestu przeciw ponurej rzeczywistości miało być zbiorowe samobójstwo członków Klubu przy użyciu cyjanku potasu. Doszło nawet do tego, że dwoje młodych ludzi porwało się na tak dramatyczny krok i popełnili rzeczywiście samobójstwo.

I to jest w tym interesujące: obecnie samobójstwo popełnia się z innych powodów niż dawniej. Bo kiedyś ludzie pragnęli w ten sposób zaprotestować przeciw czemuś, co ich bolało, raniło do żywego – przeciw okrutnemu terrorowi ideologii komunistycznej, przeciw jawnej niesprawiedliwości skrywanej pod płaszczem tzw. „sprawiedliwości społecznej” czy „konieczności dziejowej”. A dziś? Wrażliwość na krzywdę innych spadła radykalnie w dół niemal na zbity pysk, zawęziliśmy pole widzenie i zainteresowań wyłącznie do własnych spraw, staliśmy się rozbuchanymi indywidualistami, dla których niepowodzenie w istotnej dla nas dziedzinie oznacza katastrofę i koniec świata.

Jedynie z takiego punktu widzenia w chwili obecnej to zjawisko mnie interesuje: jako obserwatora rzeczywistości czy jej badacza.

 

uliczny_marzyciel : :
totylko_ja ---> uliczny_marzycie
26 listopada 2005, 00:45
...w każdym z wymienionych przez ciebie przypadków,zresztą w ogóle we wszystkich żaden motyw nie usprawiedliwia odbierania sobie życia...owszem,potrzeba odwagi,by to zrobić,ale jeszcze większej potrzeba,żeby zostać i przynajmniej próbować coś zmienić...
25 listopada 2005, 07:10
formalnie rzecz biorąc nie mieli szans na uratowanie się skacząc z tak wysoka i gdy nie było nic na dole, więc formalnie to tak jakby popełniali je. dlatego każde samobójstwo jest tragedią. nie odważyłbym się napisać, że ludzie protestujący przeciw niesprawiedliwości (palący się publicznie) czy dobrowolnie oddający życie za drugiego człowieka mają \"wyprane mózgi\". i dlatego tak istotne są motywy.
totylko_ja ---> uliczny_marzycie
25 listopada 2005, 01:35
...ci ludzie nie skakali w zamiarze popełnienia samobójstwa...wybierali mniejsze zło...oni nie chcieli umierać,chcieli się ratować albo skrócić męki...
24 listopada 2005, 17:17
wyprany mózg? powiedzcie to tym, którzy skakali z wysokości kilkudziesięciu pięter WTC, gdy płonęły wieżowce. też mieli wyprane mózgi?
23 listopada 2005, 16:14
...nasunęła mi się dokładnie taka sama refleksja jak padaPada...a poza tym znowu to twoje szufladkowanie ludzi i brak wiary w ich dobroć...może jest takich coraz mniej,ale jednak są i wierzę,że zawsze będą...
padaPada
23 listopada 2005, 13:17
A co to za roznica, czy czlowiek popelnia samobojstwo ze wzgledow \"spoleczny\" czy ze wzgledow \"osobistych\"? Tak czy inaczej powodem jest wyprany mozg. Zycie jest najwazniejsza wartoscia. Gdyby wszyscy tak mysleli, to nie bylo by ani samobojcow ani mordowania.

Dodaj komentarz