sie 16 2004

droga


Komentarze: 2

Podobno dzieciństwa nie sposób opisać. Mimo to pamiętam niepozorną boczną drogę, która wciąż istnieje i wydaje się, że właściwie nie uległa żadnym zmianom i że czas ją oszczędził jakby była czymś bardzo ważnym, niemal metafizycznym. Jaką ją teraz widzę? Nadal tak samo wyboista jak przed laty, tak samo pełna kurzu latem, gdy ktoś przemknie. Dla mnie jednak nie jest już tą samą drogą.

Pamiętam - na niej właśnie - rozpoczynałem swoją, tę właściwą, edukację. Początki piłki nożnej idealnie wpisywały się w naturalne, dla nas dzieciaków, tereny boisk i bramek tworzonych nagle z kawałka drogi i ogrodzeń sąsiadów. Pierwsze seanse filmowe pełne niesamowitych postaci potęgo­wały lęk przed samotnym powrotem do domu, ale przecież nie można było tego okazywać przed ró­wieśnikami, bo następnego dnia nastąpiłoby - wiedzieliśmy o tym dobrze - to, co zawierały sen­tencje wyroków sądowych oglądanych przez nas filmów: pozbawienie praw publicznych. Drogi tej nie ominęła również polityka - najsilniejsze wspomnienia, obrazy i fragmenty zwią­zane ze stanem wojennym, krążą wokół tej właśnie drogi. Zamykam oczy i widzę ją pełną śniegu, głębokie ślady pojazdów układają się w wyrytą i ubitą ścieżkę, widzę garstkę dzieciaków sto­jących przy ogromnej bramie, opatulonych ciepło i gorąco dyskutujących o sytuacji politycznej kraju. Tak, teraz wydaje się to śmieszne, bo co dziesięciolatek mógł o tym wiedzieć? Ile mógł zrozumieć? Wiedział i rozumiał tyle, na ile potrafił ogarnąć tak złożone problemy swoim nie­dojrzałym jeszcze umysłem.

Na tej drodze znajdowały proste przełożenie mody równie szybko przychodzące, jak odchodzące. Tam realizowały się pierwsze poważne wyprawy, tam wojny małych chłopców osiągały swoje apogeum, tam zdzieraliśmy po raz pierwszy kolana i łokcie na pierwszych, pachnących jeszcze fabryką, rowe­rach.

Była wtedy czymś wyjątkowym, czymś wielkim, choć jej cząstka - tak czuliśmy - była naszą własnością. Przemierzaliśmy ją setki razy, ale zawsze ciekawość zwyciężała rutynę i strach. Czailiśmy się wtedy pod płotami, w miejscach, gdzie brakowało ogrodzeń, ukrywaliśmy się w najwię­kszych krzakach z nadzieją na ujrzenie czegoś interesującego. Wchodząc na nią czułeś niemal, że za kilka chwil nie będziesz sam i że wasza pomysłowość stworzy znowu coś niepowtarzalnego, nierealnego, coś, co was ucieszy tak jak to powinno cieszyć dzieciaki, a martwić sąsiadów. Wchodząc na nią nie wiedziałeś, kiedy wrócisz do domu, nie wiedziałeś, kogo spotkasz i nie wiedziałeś, co się za chwilę wydarzy. Była niczym mroczny gęsty las z mnóstwem nie odkrytych tajemnic.

 

uliczny_marzyciel : :
outside
16 sierpnia 2004, 13:08
czasami chcialabym powrocic znowu.....wlasnie tam..cofnac o pare lat.i byc znowu mala wciaz niegrzeczna i rozbrykana dziewczynka.... :D ale to nie mozliwe....:)chociaz.....;)
http://www.blogi.pl/blog.php?blo
16 sierpnia 2004, 12:42
dziecinstwo kojarzy mi sie nieodlacznie z pieknym czasem:)

Dodaj komentarz