cze 26 2004

Bez tytułu


Komentarze: 4

Kiedyś rytuału niszczenia przeszłości czy raczej jej palenia dokonywałem niemal uroczyście z całą tą śmieszną otoczką: palenie listów czy maili albo w najgorszym wypadku ich darcie. Wszystko zresztą dokonywało się po wielu wahaniach, wątpliwościach i podchodach oraz myślach typu "a może jednak nie...". Obecnie dzieje się to już bez żadnych emocji: kilka tygodni wstecz diabli wzięli program pocztowy wraz ze wszystkimi listami, mailami, zdjęciami i adresami. Kiedyś pewnie wściekałbym się i próbował za wszelką cenę odzyskać zawartość skrzynki. Teraz nie obchodzi mnie zupełnie ten skansen.

 

uliczny_marzyciel : :
26 czerwca 2004, 15:43
grunt to bunt i bycie silnym:)
26 czerwca 2004, 11:57
Podziwiam za łatwość zrywania z przeszłością i sentymentami. Ja tak nie umiem:]
laufer_goniec
26 czerwca 2004, 11:16
To zróbmy próbę: skasuj wszystkie notki na tym blogu oprócz ostatniej... Pozdrawiam
*linka*
26 czerwca 2004, 11:16
Przez moment wydawało mi się, że mnie także przestało już cokolwiek obchodzić. Chciałam zostać sama ze sobą, odciąć się od wszystkich i od wszystkiego... Ale ja nie potrafię żyć w samotności. I nie zdobyłabym się na coś takiego, jak Ty... Mimo wszystko cała ta korespondencja wiele dla mnie znaczy. Taką już mam po prostu naturę. Pozdrawiam.

Dodaj komentarz