No, no, no... liryczny żem niczym zapoznany kiedyś pan Wiesiek (by nie rzec znajomy żul) w zaprzyjaźnionym barze Piwosz (by nie rzec obskórnym wyszynku przyciągającym same męty) po spożywanym grzdylami (by nie rzec dużymi łykami) trzecim wysokogatunkowym napoju owocowym (by nie rzec ohydnym wykręcającym mordę jabolu).
Dodaj komentarz