Wong Kar-Wai
Komentarze: 0
"To niespokojna chwila. Trzymała głowę opuszczoną, by mógł podejść bliżej. Ale on nie mógł, z braku odwagi, obróciła się więc i odeszła". Tak brzmią pierwszą pierwsze słowa "Spragnionych miłości". Piękna historia, pięknie opowiedziana nie tylko słowem, muzyką, ale przede wszystkim gestami, obrazem, grą światła i cieni nocą w pokojach hotelowych, barach, korytarzach i małych uliczkach. Każdy może tam zobaczyć siebie w "niespokojnych chwilach". Coś się kończy, coś się zaczyna, coś przygasa i coś wybucha niezwykłym płomieniem.
"Miłość potrzebuje przede wszystkim odpowiedniej chwili. Nawet spotkanie właściwej osoby nie ma sensu... jeżeli jest już zbyt wcześnie lub zbyt późno. Gdybym żył w innym czasie i miejscu... moja historia mogłaby mieć zupełnie inne zakończenie". To chyba jedna z najważniejszych kwestii "2046". I znowu pokoje hotelowe, bary spowite dymem, mijanie się w ciasnych korytarzach, spojrzenia, gesty... Oglądając "2046" i mając w pamięci "Spragnionych miłości" ma się wrażenie jakby Kar-Wai opowiadał wciąż tę samą historię. Ale, do licha!, daj Boże, aby wszyscy opowiadali w ten sposób! Gdyby tak było, Ridley Scott mógłby nakręcić mojego ukochanego "Blade Runnera" z akcją w czasie wojny w Wietnamie, a Coppola "Czas Apokalipsy" w niedalekiej przyszłości! Chciałbym kiedyś opowiedzieć podobną historię, która byłaby tworem własnej wyobraźni, a nie doświadczeń.
Dodaj komentarz