Archiwum 03 sierpnia 2005


sie 03 2005 Bez tytułu
Komentarze: 3
Gramy, gramy, gramy, cały czas kurewsko gramy. Nie tylko zmieniamy maski na co dzień, ale niemalże co chwilę, co godzinę właściwie, aby dopasować się do sytuacji, aby odpowiednio się ustawić, aby oddalić zagrożenia, aby wypaść jak najlepiej przed wszystkimi, bądź też dla uzyskania jak najlepszego poklasku lub nagrody. Dlaczego nie przyznajemy się do tego? Nie zdajemy sobie z tego sprawy, robimy to mechanicznie. Tempo życia zmusza nas do aktorskiej działalności. I jedynie niektórych stać na męski gest – na ucieczkę od cywilizacji, od zgiełku i szumu metropolii, mediów, uginania się i łaszenia przed innymi, od włażenia innym w tyłek, od lizydupstwa. Piszą o tym naukowcy, że sami przerzucamy się z jednej roli do innej w czasie nie tylko biograficznym, ale w ciągu każdego dnia, określając to mianem alienacja, powszechne wyobcowanie czy utrata tożsamości, co akurat wszyscy przyjmują bez zastrzeżeń. Budząc się jesteś ojcem, bratem, siostrą, dzieckiem. Po godzinie wchodzisz w rolę pasażera, współtowarzysza podróży, kierowcy, uczestnika ruchu drogowego. Po przekroczeniu drzwi pracy musisz ubrać maskę pracownika, doradcy, urzędnika, sprzedawcy etc. Jeszcze w międzyczasie jesteś konsumentem, klientem, obserwatorem, a może kochankiem, podglądaczem itd. itp. Role można mnożyć w nieskończoność, od czego tylko głowa może rozboleć. Słowem, Panie i Panowie, gówno to wszystko warte.
uliczny_marzyciel : :