Archiwum 08 kwietnia 2005


kwi 08 2005 Bez tytułu
Komentarze: 5

Nie potrafiłem odnaleźć się przez ostatnie dni. Tak po prostu, nie potrafiłem. Nie mogłem słuchać, ani oglądać relacji związanych z uroczystościami i wydarzeniami w Rzymie. Prędzej czy później docierało bowiem do mnie jakieś słowo, obraz, zdanie, które natychmiast sprawiały, że ogarniał mnie ogromny żal. Dziś szczególnie musiałem uważać, aby nie docierały do mnie obrazy i dźwięki przekazywane na żywo - wiedziałem, że, wystarczy lekko poruszyć jakąś czułą strunę w duszy, a z pewnością coś we mnie pęknie (znowu!). Zupełnie nie spodziewałem się takich emocjonalnych reakcji u siebie w tym czasie. To ponoć dobry objaw świadczący o tym, że chyba nie jest jeszcze ze mną tak źle i że jest jeszcze jakaś nadzieja.

 

Dzisiejszej nocy, jadąc około trzeciej nad ranem przez miasto, przejeżdżałem Aleją Jana Pawła II. Kilkukilometrowa centralna arteria została wyłożona na poboczach, krawężnikach i chodnikach mnóstwem świec, zniczy. Jechałem więc zupełnie pustą aleją i patrzyłem na to wszystko. Widok zapierający dech w piersiach, widok, przy którym trudno się nie wzruszyć (podobnie jak podczas cichego marszu i apelu). Przez chwilę poczułem się innym człowiekiem.

 

uliczny_marzyciel : :